niedziela, 9 grudnia 2012

Błękitnego Jaka™ przygotowanie do boju



Pogoda skłoniła mnie, żeby wreszcie założyć koła do Jaka™. Koła były serwisowane w firmie Wygodny Rower, co jest istotne dla tego wpisu, więc troszkę historii.

Oddałem je do serwisowania w punkcie przy Ostrzyckiej w czerwcu bodajże. Terminy to zawsze mieli odległe, ale nie spieszyło mi się, do zimy jeszcze daleko, a tylko oni w okolicach, które często odwiedzam, chcieli w ogóle serwisować dynamopiastę. Jakoś chyba w sierpniu zadzwonili, że likwidują ten punkt (szkoda, blisko domu), ale koła jeszcze niezrobione i gdzie bym chciał je odebrać, jak już zrobią. Wybrałem Smolną, w sumie też po drodze z roboty, tylko już trzeba rowerem, a nie piechotą. Wpadłem za jakiś czas, okazało się, że koła są na Stawkach. Poprosiłem grzecznie, żeby dostarczyli jednak na Smolną i dwa tygodnie później odebrałem. Sprawdziłem tylko, czy nie skręcili przedniego tak, jak rok wcześniej (wtyczką od dynamo w dół), przyczepiłem do bagażnika (nawet dostałem starą dętkę, kiedy okazało się, że dwa paski z rzepami to za mało, żeby je porządnie przymocować), zawiozłem do domu, wsadziłem do komórki i czekałem, aż będę mieć trochę czasu, żeby je założyć.

Czasu oczywiście nie było, dopóki mnie śnieg nie zmobilizował. A raczej sól, szkoda mi napędu w Garym, żeby jeździć przy tej ilości soli, jaką sypią w stolycy. Łońskiego roku w większej kałuży znaleziono wiosną ławicę śledzi, wierzcie lub nie. W czwartek w paru miejscach widziałem sól na chodnikach, a wieczorem widziałem już asfalt biały od soli, nie od śniegu.

W międzyczasie wymyśliłem, że wymienię też klamki hamulcowe i nawet zdobyłem odpowiednie po znajomości w bardzo umiarkowanej cenie dwóch Żubrów.

Nadejszła wekopomna chwiła, wsadziłem rower na stojak i zacząłem od tych klamek. Dzięki wrodzonej zmyślności i WD40 udało mi się wszystko zdjąć i założyć z powrotem, wstępne testy na sucho wskazują, że wymiana klamek była posunięciem ze wszech miar słusznym, ale ostateczny test odbędzie się na zjeździe do korpogarażu, albowiem tam właśnie, zatrzymawszy się na futrynie bramy garażowej, przekonałem się uprzednio, że albo hamulce da się zdjąć bez odkręcania linki, albo hamulce będą działać tak, jak trzeba, ale tak je wyregulować, żeby mieć jedno i drugie, to tylko w Erze. Pożyjemy, zobaczymy.

Z przednim kołem też specjalnych kłopotów nie miałem, i hamulec dało się podłączyć zgodnie z planem, i nawet dynamo zadziałało od pierwszego kopa (tylko tylna lampa znowu nie świeci, pewnie ten drucik, co zwykle trzeba będzie ponownie podłączyć... jak zwykle).

Za to w trakcie zakładania tylnego naciąłem się na drobny problem - za cholerę nie mogłem wpasować w haki tych podkładek, które zapobiegają obracaniu się osi w hakach. Po bliższym przyjrzeniu się sprawie, okazało się... że po obu stronach jest prawa podkładka. Musi chłopakom z firmy Wygodny Rower zaginęła moja lewa podkładka i dali swoją, tylko przez pomyłkę - prawą. Trochę ich tłumaczy fakt, że nie zakładali koła na rower, więc trudniej im się było połapać w pomyłce. Ale efekt jest taki, że zamiast jutro jechać do roboty rowerem, pojadę autobusem na Smolną po właściwa podkładkę. A kiedy rower poskładam - nie wiem, bo wprawdzie podłączyłem w tylnym kole przerzutkę i hamulec, ale został jeszcze łańcuch, który być może trzeba będzie o jedną parę oczek skrócić (stary zardzewiał), i zabezpieczyć przed solą (oprócz Chainglidera zamierzam jeszcze napchać towotu). No i ta tylna lampa, bez niej na ulice nie wyjadę. Może się zepnę we wtorek rano...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz